środa, 10 kwietnia 2019

Call me Meg !

Rok 1975. Do kin wchodzi jeden z najbardziej rozpoznwalanych filmów z udziałem śmiercionośnego drapieżnika. Mowa oczywiście o filmie "Szczęki" w reżyserii Stevena Spielberga, który opowiada o morderczej walce z gigantycznym rekinem gustującym w mięsie o popularnej nazwie "ludzina". Naszym bohaterom oczywiście udało się pokonać podwodną bestię (co ochoczo uczynili również w sequelach). Skoro największym, współczesnym nam rekinem jest żarłacz biały (maksymalnie dorastający do 7,2 m długości) to dlaczego ten występujący w filmach z serii "Szczęki" był aż tak wielki? Może rzeczywiście te gigantyczne monstra kiedyś istniały? Może istnieją nadal? Przyjrzymy się dzis uroczemu stworzonku, pieszczotliwie określanemu jako "Meg'. 

Meg był królem oceanów jak lew jest królem dżungli.


Megalodon (Carcharodon Megalodon) to największy i najbardziej przerażający rekin jaki kiedykolwiek przemierzał nasze oceany. Niemalże wszyscy (za wyjątkiem kilku upartych kryptozoologów) są pewni, iż zwierzę to pojawiło się na ziemi 15,9 mln lat temu i wymarło ostatecznie około 2,6 mln lat temu. Postrachem mórz był zatem w okresach pliocenu i miocenu. Dodatkowo megalodony były zwierzętami dość wszędobylskimi gdyż ich skamieniałości znajdujemy na całym świecie. Mówiąc jednak o skamieniałościach należy wskazać, że były to jedynie ich zęby. Może wydawać się, iż jest to niewiele ale na podstawie pozostałości samego uzębienia można oszacować dokładną długość rekina. 
Megalodon mógł mierzyć nawet do 18 metrów długości. To około 1,5 sympatycznego, warszawskiego Ikarusa! O rozmiarach tego zwierzęcia dużo mówi nam też wielkość nowonarodzonych rekinków, które mierzyły zwykle około 4 metrów długości! How sweet  <3 
Megalodon mógł równiez pochwalić się naprawdę imponującym arsenałem i niezawodnym powodzeniem wśród partnerek. Szacuje się, iż penis rekina mógł być nawet wielkości żarłacza białego (który mierzyć może nawet do 7 metrów długości). Popularny Meg mógłby zatem bez trudno zrewolucjonizować branżę pornograficzną i wysłać pewnego, bezwłosego jegomościa na przedwczesną emeryturę.





Gotowanie w domu czy wizyta w Mc'u ?


Największy drapieżnik mioceńskich wód mógł z łatwością polować na walenie, ryby, żółwie morskie czy diugonie. Nie miał naturalnych wrógów ani zwierzyny, która mogłaby mu się przeciwstawić. Na wzór współczesnych nam samców lwów, mógł zostawiać polowanie innym zwierzętom. Odmiennie od lwa, nie mógł wyręczyć się upolowaniem zebry przez harem własnych żon. Jak zatem polował? Jak robić żeby się nie narobić? 
Zęby megalodona różnią się dość istotnie od aktywnie polujących rekinów. Z wiekiem ich krawędzi wyposażane były w ostre wypustki. W miarę starzenia się, zeby przeistaczały się z noży do krojenia steków w bardzo ostre piły do metalu. Może to wskazywać, iż megalodon lubił posilić się padliną, upolowaną przez inne, morskie drapieżniki. Jego uzębienie było wręcz idealnie przystosowane do wgryzania się w dryfujące ciała waleni. Trzeba przyznać, że spytnie to sobie wymyślił. Chociaż warto zwrócić uwagę, że nikt w całym oceanie nie mógł zaoponować temu gigantowi. 
Ogromna szczęka megalodona mogła wywierać nacisk nawet 18 tysięcy kg. Była śmiercionośnym narzędziem, które potrafiło rozłupać nawet najtrwalsze kości. Z powodzeniem zmiażdżyłaby samochód. Nikt nie ma starego malucha na żyletki?

 

Dlaczego kolegi już nie ma wśród nas?


Wyginięcie megalodonów nie jest do końca wyjaśnione. Pojawią się głosy, iż megalodon dostosował się wyłącznie do wód ciepłych. Podczas plioceńskiego oziębienia klimatu walenie zaczęły migrować w kierunku wód polarnych. Niemogący za nimi podążyć megalodon mógł zwyczajnie umrzeć z głodu. Ta teoria wydaje się jedynie po części prawdopodobna. Megalodony mogły przystosować się do chłodniejszych wód tak jak robią to współczesne rekiny i popłynęłyby za ofiarami.
Paleontolodzy zwracają jednak uwagę, że wymarcie megalodonów wiąże się ze zniknięciem dużej liczby wielkich waleni na skutek zamknięcia kanału środkowoamerykańskiego. Ta teoria znajduje największe poparcie w środowiskach naukowych. Sympatyczny megalodon odszedł zatem w niepamięć wraz ze swymi posiłkami.


Czy monstrualny rekin dalej żyje gdzieś w głebinach?


Lęk przed wielkim, ciemnym kształtem przepływającym pod łodzią jest w naszym mózgach zakorzeniony bardzo mocno. Ludzie niejednokrotnie twierdzą, iż rozpoznali olbrzymią płetwę unoszącą się ponad wodę lub znajdują niewytłumaczalnie zmasakrowane ciała wielorybów. Wszelkie tego typu opowieści ożywiają temat pozostania megalodona wśród żywych. Paleontolodzy jednak rozwiewają każde wątpliwości. Według wszystkich, wykonanych badań i pomiarów megalodony nie żyły już w plejstocenie. Wyginęły na pewno 2,6 mln lat temu. Gdyby było inaczej to prędzej czy później jakiś Janusz wypatrzyłby osiemnastometrową rybę zza parawanu, czyż nie?


Stay tuned!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz